Kilka dni temu, podczas obiadu, rozmawiałem z mamą o przyjaźni. Zastanawialiśmy się, na czym polega, jak o nią dbać, jak rozwiązywać ewentualne konflikty i że nie zawsze łatwo być przyjacielem. Mama przypomniała mi o Międzynarodowym Dniu Przyjaźni, który przypada 30 lipca. Zapytała również, czy od czasu do czasu robię coś miłego dla osób, z którymi lubię spędzać czas. Potraktowałem to pytanie jak wyzwanie. Myślałem, myślałem i wymyśliłem coś nietypowego. Zdecydowałem się zaprosić do domu Meee, Miau i Uchola. Nasza przyjaźń trwa już długo, dlatego powinniśmy to uczcić w wyjątkowy sposób. W rodzinie ważne chwile celebrujemy przy stole. Nic tak nie wprawia w dobry nastrój i nie łączy jak wspólny posiłek. Jeśli przygotujemy go razem, przyjemnie spędzimy popołudnie.
Od pomysłu do realizacji długa droga. W poniedziałek Uchol miał dentystę, we wtorek Meee pomagała tacie sprzątać, w środę Miau szła na lekcję gry na fortepianie, a w czwartek ja odwiedzałem babcię. Na szczęście piątek pasował wszystkim. Po ustaleniu terminu zaczęliśmy omawiać menu. I tu pojawiły się schody, każdy chciał zjeść coś innego. Mój najlepszy kumpel miał ochotę na supersłodkie ciasto z dużą ilością bitej śmietany. Miau marzyła o mlecznych koktajlach we wszystkich możliwych smakach, a Meee chciała coś pomarańczowego, zdrowego, ale co dokładnie, tego już nie wiedziała. Ja? Miałem chęć na coś pysznego, w dowolnej formie.
– Chłopcy, nie chcę jeść niezdrowych rzeczy. Musimy poszukać przepisu na coś warzywnego. Hmmm… może marchewkowego? Marchewka zawiera karoten, który ma pozytywny wpływ na wygląd naszej skóry. Niedługo jadę na wakacje i chciałabym ładnie wyglądać – stwierdziła kategorycznie Meee. – A ja nie chcę jeść na wspólnej kolacji żadnych warzyw, koniec i kropka. Marzy mi się coś pysznego – odpowiedział Uchol. Swoje trzy grosze wtrąciła również Miau. Zdecydowała, że nie zje niczego, co nie będzie zawierać mleka. Ich sprzeczka trwała całą przerwę, padło wiele niemiłych słów. Każdy na każdego był bardzo zły, a na koniec nikt ze sobą nie rozmawiał.
I co miałem z tym fantem zrobić? Zaplanowałem wspólne gotowanie z przyjaciółmi, a przyczyniłem się do ich kłótni. Zdołowany wróciłem do domu, też nie chciałem nic mówić do rodziców. Mam zauważyła mój zły humor. Gdy wszystko jej opowiedziałem, znalazła sposób, aby podczas przyjęcia Chrumasa nie było sporów. W piątkowe popołudnie upieczemy ciasto marchewkowe z polewą jogurtową! Będzie słodkie, warzywne i mleczne, więc każdego zadowoli. Kolejna przeszkoda pokonana.
Meee, Miau i Uchol pojawili się punktualnie. Na początku spotkania zupełnie nie zwracali na siebie uwagi, ale gdy zaproponowałem wspólne pieczenie ciasta, humory znacznie się poprawiły. Wszyscy byli mocno zaangażowani w pieczenie. Dziewczyny odpowiadały za przygotowanie składników, tarcie marchewki, polewę jogurtową, a my za konsystencję ciasta i czas pieczenia. Dla bezpieczeństwa mama pomagała nam w obsłudze piekarnika. Efekt wspólnej pracy był rewelacyjny. Między bajki można włożyć powiedzenie, że gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Nas wprawdzie było czworo, ale współpraca układała się idealnie. Spróbujcie ugotować lub upiec coś ze swoimi przyjaciółmi, to rewelacyjna zabawa.
Zapraszamy do zapoznania się z naszymi innymi opowiadaniami "Pamiętnika Chrumasa". :)