Piknik szkolny
Hej, Kochani!
Dziś na boisku szkolnym odbył się piknik pod hasłem „Od samego rana ważne są zdrowe śniadania”. Piknik jak piknik pomyślicie, ale nie tym razem. Nie obyło się bez niefortunnych przygód, chaosu, odważnych decyzji, ale również zrozumienia i wsparcia prawdziwych przyjaciół. Ekipa Chrumasa w całej okazałości. Nie będę przedłużać wstępu, koniecznie przeczytajcie jakiego pecha miały dziś moje przyjaciółki.
Kelnerzy! Tace w dłoń!
Tańce, gry, zabawy, malowanie buzi, trampolina, loteria fantowa, warsztaty o zdrowym żywieniu w ramach „Programu dla szkół”, a na ich zakończenie – wyczekiwany przez wszystkich uczniów „Bieg kelnerów”. Na czym polegały zmagania? Każdy uczestnik musiał w jak najkrótszym czasie pokonać wyznaczoną trasę z kelnerską tacą. Na każdej z nich była butelka z wodą, tekturowy kubeczek, również wypełniony wodą, oraz jajko ugotowane na twardo. Wygrywała osoba, której taca na linii mety była w nienaruszonym stanie.
– Będę pierwsza, jestem najlepsza w tej konkurencji – mówiła dumnie Mee. Lubiła rywalizację, wyścigi, wolność. Miała dużą szansę na wygraną. – Mam nadzieję, że zjedliście zdrowe śniadanie i będziecie mieć siłę do biegania – dodała na koniec.
Na linii startu emocji nie brakowało, niektórym już trzęsły się ręce.
–Kelnerzy! Tace w dłoń! Do biegu gotowi! Staaart! – krzyknął sędzia, a wszyscy ruszyli przed siebie.
Biegliśmy z całych sił, ale już po kilku metrach wiedziałem, że nie jest to najlepsza technika. Butelki spadały na trawę, z przewróconych kubeczków woda płynęła strumieniami, a jajka głucho uderzały o ziemię. Nie to było jednak najgorsze. Mee, sprawdzając, jak daleko jest konkurencja, krzywo stanęła i osunęła się na ziemię. Gdy próbowała wstać, zaczepiła o nią Miau. Dziewczyny szybko otrzepały kurz, chciały biec dalej, a wtedy wpadł na nie rozkojarzony Uchol. Wszyscy runęli na ziemię. Podbiegłem do nich z pomocą. Co to był za widok!
– Wracam do domu, nie chcę żadnego pikniku, mam dość, to najgorszy dzień mojego życia – mówiła zdenerwowana Mee.
– Będą inne konkurencje sportowe, możesz w nich wystartować – próbowałem pocieszyć koleżankę.
– Dla mnie tylko bieg kelnerów miał znaczenie, długo ćwiczyłam.
– Tak czasem wygląda sport, najważniejszy jest udział. Czasu nie cofnę, ale możemy razem dojść do mety, aby mimo wszystko ukończyć wyścig, a na stoiskach czeka na nas pyszne drugie śniadanie.
Pyszne przekąski czasem znikają
To nie koniec przygód tego dnia. Oglądaliśmy stoiska, każdy chwalił się przyniesionymi z domu przekąskami. Uchol upiekł ciasto marchewkowe, Mee usmażyła racuchy z jabłkami i gruszkami, ja przygotowałem pyszne ciasteczka owsiane z jabłkami. Gdy zasiadaliśmy do stołu, aby spróbować smakołyków, usłyszeliśmy krzyk.
– Oh non, mój deser znikł – mówiła wzburzona Miau.
– Jak to możliwe?
– Postawiłam go rano na moim stoisku i poszłam na „Bieg kelnerów”.
– Ktoś go ukradł?
– Albo zjadł i rozsmarował resztki wokół stoiska.
Ucholowi coś nie pasowało w tej historii. Z nas wszystkich najbardziej lubił jeść, często piekł razem z mamą. Nie wierzył, że ktoś mógł zjeść całe ciasto. Dokładnie obejrzał miejsce kradzieży.
– Miau, jaki smak miał tort?
– Truskawkowo-jogurtowy oczywiście.
– Jak długo go piekłaś?
– Uchol, ale ja go nie piekłam, to był tort galaretkowy, prosto z lodówki.
– Postawiłaś na stoisku, w pełnym słońcu?
– Tak, chciałam, aby wszyscy mogli zobaczyć, jaki jest piękny.
– Wszystko jasne, twój tort galaretkowy zmienił stan skupienia.
– Jak to możliwe?
– Dziś jest 30 stopni Celsjusza, postawiłaś deser w pełnym słońcu. Podczas zawodów zupełnie się rozpuścił i spłynął prosto na trawnik.
– Ojej, o tym nie pomyślałam. Teraz jako jedyna nie będę mieć na stoisku żadnej zdrowej przekąski.
Inspirujące warzywa i owoce w szkole
Miau nie miała humoru. Zrezygnowana chciała wracać do domu, podobnie jak kilkanaście minut wcześniej Mee. Uchol nie mógł patrzeć na smutek ulubionej koleżanki. Dumał, dumał i wpadł na genialny pomysł.
– Hura! Wiem, co możemy zrobić, aby pomóc Miau. Moja propozycja jest banalnie prosta. Każdy z nas weźmie ze swojego stoiska ulubione owoce. Mogą to być truskawki, maliny, jeżyny czy kawałek jabłka – tłumaczył podekscytowany. – Włożymy je do dużej salaterki, wymieszamy, a całość polejemy odrobiną miodu i jogurtu. Miau, masz ze sobą jogurt, prawda?
I tym sposobem na stoisku naszej koleżanki dumnie prezentowała się pyszna i zdrowa sałatka owocowa. Wszystkim bardzo smakowała. Uchol zdradził, że zainspirowały go owoce i warzywa, które dostajemy z „Programu dla szkół”.
Miau zażartowała, aby sałatkę nazwać „Miszmasz Uchola”. Jeśli jesteście zainteresowani przepisem, znajdziecie go w broszurze kulinarnej Ekipy Chrumasa. Jak raz spróbujecie, to na pewno zasmakujecie. Smacznego!